Kiedy pierwszy raz stanąłeś przy ścianie?
Strach się przyznać, ale było to w 1996 roku. Jednak było to tradycyjne, jeśli można to tak nazwać, graffiti.
Tworząc na ulicy czujesz wolność?
Malowaniu towarzyszą różne emocje, ale tak, jest w tym spory pierwiastek przejścia w stronę wolności, takiego zapomnienia o tym czym nas karmią aktualnie w świecie.
Myśląc nad tytułem do naszej rozmowy, pierwsze do głowy wpada „od street artu do malarstwa sztalugowego”. Na czym polega różnica między pracą artystyczną w galerii a praktyką w przestrzeni publicznej miasta?
Pracując nad obrazem na sztaludze mamy czas, czasem bardzo dużo czasu. Możemy zamalowywać, zmieniać, porzucać. Praca na ścianie jest nazwijmy to; konkretniejsza, musi być zrobiona w danym wymiarze czasowym i bez kombinowania, czyli taki jaki jest projekt, to taki musi być efekt, powiedzmy w 90%
Można cię spotkać pod murem, ale też powiesić nad stołem w jadalni. Jak zmieniła się twoja relacja z publicznością?
Kiedyś tacy jak ja mocno unikali kontaktu z publicznością, graffiti to underground. Kiedy jednak ktoś dostrzega talent, to się okazuje że nie da się uciec poznawania fajnych ludzi. Czyli zwrot o 180 stopni.
W twoich pracach najczęściej pojawiają się twarze, tak samo na nowym muralu przy basenie w Brynowie. Czy malujesz kogoś konkretnego, czy te twarze same do Ciebie przychodzą?
Wszystko odbywa się intuicyjnie, tzn widzę jakąś twarz, przerabiam w głowie, robię projekt. Finalnie jest to fikcyjna osoba. Twarze, czyli portrety sprawiają mi najwięcej szczęścia, lubię jak ktoś na koniec „patrzy”.
Murale są na topie, miasta zamieniają swoje ściany w outdorowe galerie sztuki współczesnej. Powstają obrazy bardziej abstrakcyjne, ale też portrety, które z fotograficzną dokładnością odwzorowują postaci historyczne. Jakie funkcje w przestrzeni publicznej pełnią murale?
W każdym kraju przestrzeń publiczna jest inna, ale interesujące jest to, że w każdym z miast, czy relatywnie brzydkim, czy ładnym, murale pasują zawsze.
Myślę, że z jednej strony humanizują trochę, a z drugiej wprowadzają element zaskoczenia. Zwykły przechodzień nie zwraca uwagi na elewację czy klinkierową, czy betonową, ale na mural spojrzy na pewno, nie ważne jaki by był.
Masz swój ulubiony mural w Katowicach?
Można powiedzieć, że to „Mcity” na Sobieskiego.
Czy masz jakieś marzenie? Jak chciałbyś, żeby ta dziedzina sztuki rozwinęła się w przyszłości?
Tak, chciałbym kiedyś każdego ranka wychodzić z domu tylko po to żeby malować.
Chciałbym, żeby było więcej oddolnych inicjatyw ze strony tych zdolnych i pracowitych ludzi.