MENU

UŁATWIENIA DOSTĘPU

30 września 2023

Mural – wielkoformatowy obraz

Martyna Palarczyk: Jak to się stało, że stanęłaś przy ścianie?

Małgorzata Rozenau: Właściwie już od studiów malowałam wielkoformatowe obrazy. Warunki lokalowe często stwarzają problemy z przechowaniem takich prac, więc ograniczyłam ich wymiary. Mam też tendencje do malowania precyzyjnych obrazów i spędzania dłuższego czasu nad każdą pracą. W pewnym momencie poczułam, że działania w przestrzeni zewnętrznej dają mi możliwość odejścia od pracownianych zwyczajów i doświadczenia innych jakości. Dobrze równoważą taką pracę. Podczas robienia wystaw zaczęłam aranżować przestrzeń wokół obrazów wielkoformatowymi rysunkami czy motywami, które przełamywały ekspozycyjny schemat. I tak to poszło. A później okazało się, że działania muralowe w przestrzeni miejskiej dają mi wielką frajdę, stwarzają mnóstwo nowych sytuacji, przeżyć, interakcji z ludźmi, mają wymiar społeczny. Malowanie muralu wymaga zupełnie innej energii, zaangażowania całego ciała, jest procesem dynamicznym, żywym, często zależnym od zmiennych czynników, w tym także pogody. Pierwszy duży mural poświęcony Irenie Sendlerowej namalowałam w 2014 r. wspólnie z Dariuszem Paczkowskim z 3Fali w Bielsku-Białej. Bardzo szybko, w trzy deszczowe dni. To był prawdziwy chrzest bojowy i początek świetnej przygody. Później pojawiły się kolejne realizacje.

Poznałyśmy się przy okazji muralu, który stworzyłaś dla Śląskiego Ruchu Klimatycznego przy ul. Gnieźnieńskiej w Katowicach. Większość twoich prac zewnętrznych to obrazy przedstawiające rośliny, drzewa.

Tak, przyroda jest moim ulubionym motywem, do tego szczególnie ważnym w mieście. Ogromne znaczenie ma dla mnie dobry przekaz i zachęta do zwrócenia uwagi na zieleń i działanie człowieka, aspekt ekologiczny. „Zielona Głowa” – mural, który powstał na Wełnowcu – miała być symbolem takiego ekologicznego myślenia i odpowiedzialnej postawy wobec obecnych problemów związanych ze zmianami klimatycznymi. Mówi o potrzebie zachowania uważności, otwartej głowy. Większość tych moich zielonych murali jest o połączeniu człowieka z przyrodą, współzależności i szacunku, o jej dobroczynnym działaniu. Szczęśliwie udało się też kilkakrotnie połączyć odsłonięcie muralu z akcjami ekologicznymi. Ostatnio we współpracy ze Śląskim Ruchem Klimatycznym odbył się piknik ekologiczny, z kuchnią społeczną, akcjami, wykładami, który wspaniale się udał, miał znaczenie dla mieszkańców, lokalnej społeczności. Maluję także murale „ludzkie” – z portretami osób, jak choćby te na chorzowskiej Wolce, które powstały jako wielkoformatowe rysunki naniesione na zastaną powierzchnię, czyli stare tynki ze wszystkimi ich kolorami i fakturami, co dało ciekawy efekt. Twarze mieszkańców Chorzowa wpisane w architekturę ulicy taką, jaka jest, bez upiększeń.

W tym roku współtworzyłaś mural schodowy na kampusie ASP w ramach akcji „Na widoku”. Opowiedz coś więcej o tym pomyśle.

Mural schodowy to jedna z realizacji wpisanych w cykl akcji „Na widoku”, zmieniających przestrzeń zewnętrzną kampusu ASP. Jej pomysłodawczynią była pani Dagmara Szmal, realizująca tegoroczny dyplom na kierunku wzornictwo. Według przeprowadzonych przez panią Dagmarę badań, które polegały także na zebraniu opinii studentów i użytkowników kampusu, zewnętrzna przestrzeń ASP okazała się mało reprezentatywna, mało przyjazna, dość anonimowa i niewykorzystana pod względem artystycznym. I faktycznie, od kiedy jesteśmy w nowym obiekcie przy Raciborskiej 50, już dawno przeszliśmy etap nowości i dopasowywania się. Najwyraźniej nadszedł moment, aby tę przestrzeń oswoić, zmieniać i aby lepiej się w niej czuć. Zmiana rozpoczęła się od zrealizowanych przez panią Dagmarę warsztatów, drobnych interwencji, sadzenia roślin i prototypowania przestrzeni w kontekście wykonania muralu. Kolejnym etapem były dwie akcje: siania łąki i malowania muralu na schodach, które odbywały się równolegle w maju tego roku. Zaprojektowania muralu podjęły się trzy fantastyczne studentki malarstwa z I roku, z którymi współpracowałam i które przeprowadziłam przez cały ten proces, aż do efektu końcowego. Podczas prac powstał kolektyw Spoiwo, który – mam nadzieję – będzie kontynuował działania muralowe. To, co mnie bardzo cieszy, to także wspaniały odbiór naszych prac przez okolicznych mieszkańców, którzy korzystają z przestrzeni zewnętrznej kampusu i chętnie przychodzą tu na spacery.

Sztuka ma niemały wpływ na życie człowieka. Jak w tym kontekście możemy rozumieć rolę sztuki ulicznej w przestrzeni publicznej?

Myślę, że wszystkie działania artystyczne w przestrzeni publicznej, pomimo różnego charakteru, mają ogromne znaczenie w postrzeganiu sztuki, zmieniają jej charakter na bardziej dostępny. Tu sztuka sama wychodzi do odbiorcy, staje się codziennym doświadczeniem, może powodować zmianę postrzegania, uwrażliwienie, uświadomienie, inspirację. Zanim pojawiła się w przestrzeni publicznej sztuka, jaką w tej chwili możemy obserwować, było wiele wcześniejszych etapów. Dziś powstają murale artystów, którzy specjalizują się w najróżniejszych wielkoformatowych działaniach. Zanim nastąpił ten moment, że na ścianie czy w innej przestrzeni miejskiej można pracować taką ilość czasu, jaką sobie zaplanuje artysta, te działania miały zupełnie inny charakter. Rewolucyjny, buntowniczy, zdecydowanie mniej „legalny”. Jeśli sięgniemy do początków street artu, do tagów, graffiti i pionierskich obrazów, powstających pod presją czasu i zachowania bezpieczeństwa, wyraźnie widać tę ewolucję. Do stanu obecnego prowadziła długa droga. Dziś mamy książki o street arcie, naukowe opracowania, spacery z oprowadzeniami po rozsianych w mieście realizacjach. Wielu obserwatorów, a nawet samych artystów, poddaje ten dynamiczny rozwój własnym klasyfikacjom, ustalając np., co jest street artem, a co już urban artem, widząc różnice w charakterze działań w obrębie wizualnej sztuki miejskiej. Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej. Teraz mamy prawdziwą obfitość i możliwość obserwowania tak wielu zróżnicowanych artystycznych wypowiedzi, których popularność jest już dobrze ugruntowana.

Chciałam nawiązać do tego rozwoju sztuki ulicznej, o której wspomniałaś i jej coraz to nowych formach. Twoja rozprawa doktorska traktowała o reklamie i konsumpcjonizmie. Obrona odbywała się w centrum handlowym. Obecnie reklama coraz częściej wchodzi na mury. Czy zmienia to charakter sztuki, czy zmienia się charakter reklamy?

To bardzo ciekawe zagadnienie. Nie przyglądałam się temu zjawisku w świetle zawłaszczania przestrzeni miejskiej przez murale komercyjne, ale myślę, że reklama świadomie wykorzystuje tu zainteresowanie odbiorców samymi muralami i wartościami artystycznymi, przyciągającymi uwagę zdecydowanie bardziej niż powieszony baner. Dzieje się tak, rzecz jasna, dla celów ekonomicznych, związanych ze wzrostem sprzedaży, nie tylko dla celów wizualnych. Te murale najczęściej mają warsztatowo bardzo dobrą jakość. Niektóre powstają na ścianach – przestrzeniach reklamowych i zmieniają się dość często, przez co wpisują się w wartki nurt tymczasowości, szybkiej konsumpcji, pogoni za zmianą. Z drugiej strony w czasach przed cyfryzacją działań marketingowych to artyści malarze projektowali i wykonywali pierwsze afisze reklamowe, logotypy czy szyldy sklepów. Więc mamy do czynienia z powrotem do reklamowych korzeni. Takie murale, po przesyceniu ich ilością, mogą być także zachętą do działań adbustingowych. Jest bardzo prawdopodobne, że inni twórcy, którzy cenią bardziej szczery przekaz w przestrzeni publicznej, będą ingerować czy w jakiś sposób grać z tymi miejskimi reklamami.

 

Małgorzata Rozenau –  Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, Wydziału Grafiki w Katowicach. Dyplom z wyróżnieniem (1996) zrealizowała z grafiki warsztatowej w Pracowni Druku Wklęsłego prof. Stanisława Kluski i z malarstwa, pod kierunkiem prof. Jacka Rykały. Stypendystka Ministra Kultury i Sztuki. Malarka i projektantka, wykładowczyni w ASP w Katowicach, doktor sztuki. Prowadzi pracownię Kompozycji I i II roku w katedrze Malarstwa. Wykładowczyni na interdyscyplinarnym międzyuczelnianym kierunku Arteterapia w Katowicach. Autorka murali.